Przedszkole
570 977 453

Podwórko – najlepszym terapeutą, nauczycielem

 

rock-235805_1920

children-334528_1280

 

Nic tak nie kształtuje człowieka od maleńkości jak podwórko. Podwórko to dość szerokie pojęcie. Mieści się w tym jednym słowie okoliczny plac zabaw, podwórko pod oknami, „baza” dzieci ukryta przed dorosłymi, miejsce spotkań rówieśników, przyjaciół, niezapomniany trzepak i wiele innych miejsc do których, zdarza się, rodzic nie ma dostępu.

Żyjemy w świecie, w którym podwórko przestaje być atrakcją dla dzieci, młodzieży. Ba, nawet dla dorosłych przestaje być miejscem gdzie dziecko powinno się znaleźć.

Szkoda bo to właśnie ono było najlepszym terapeutą i nauczycielem dla naszych pociech.

To tam szalejąc na najróżniejszych atrakcjach dbaliśmy o rozwój ruchowy naszego dziecka. Dzisiaj coraz większa grupa dzieci z zaburzeniami SI wskazuje na to, że podwórko widywane jest coraz to rzadziej. A szkoda ….

To podwórko uczy komunikacji międzyludzkiej. To tam zawiera się „ na żywo” mnóstwo znajomości – tych mniej lub bardziej ważnych. Rodzą się przyjaźnie. Dzisiaj dzieci wolą „klikać” niż rozmawiać.

To tam uczymy się również rywalizacji – zdrowej, dobrze rozumianej rywalizacji. Gry i zabawy w najróżniejszych formach. Po zakończeniu podawaliśmy sobie rękę. Kiedyś wynik był rezultatem kończącym daną zabawę. Po nim szliśmy dalej do następnej gry, zabawy, nawet „nudnej” rozmowy w trakcie której wpadało się na genialne pomysły. Dzisiaj szklany ekran mówi o wynikach wygranej gry, zabawy, kusi aby wciąż od nowa poprawiać wynik, odrywa Cię od świata „żywych”.

Na podwórku przeżywaliśmy niesamowite emocje – te dobre i te złe. Uczyliśmy się jak sobie radzić z nimi. Kłóciliśmy się i godziliśmy. Bywało, że się pobiliśmy, ale jedno dziecko za drugie w „ogień by skoczyło”, na drugi dzień o kłótni zapominało. Dzisiaj wyzwiemy „wroga na fejsie” i zapominamy, że tych czynów już tak łatwo się nie wymaże, że ktoś to puści dalej, doda trochę od siebie i powiększa skalę zniszczeń.

Wszystkie nasze troski, bóle, żale czy wzajemne pretensje wykrzykiwaliśmy do siebie, rozmawialiśmy i wyjaśnialiśmy. Do domu wracaliśmy „oczyszczeni” z tych złych emocji. Uczyliśmy się wybaczać, radzić sobie z trudnymi relacjami.

Gdzieś wśród podwórkowych kolegów zawsze był ktoś bliski – i choć nieświadomie stawał się naszym psychoterapeutą. Do tej bliskiej nam osoby zwracaliśmy się z problemami, troskami często bardzo trudnymi i bolesnymi, to ta osoba nas wspierała, zagrzewała do walki o siebie, o marzenia. Dzisiaj albo trafiasz na kozetkę psychoterapeuty, albo zakładasz bloga.

Na podwórku istniałeś, znali Cię dookoła wszyscy. Jak brakowało Twojej obecności na podwórku, nie ustawało pukanie, dzwonienie do drzwi mieszkania Twoich rodziców. I to sprawiało, że miało się poczucie własnej wartości. Dzisiaj aby zaistnieć, podnieść swoją samoocenę robisz jedno selfi za drugim i wszystko wrzucasz do sieci, nawet to intymne, osobiste. Jeden dzień bez aktywności znaczy, że Cię nie ma.

Jest wiele różnic między tym podwórkiem aktywnym, żywym wciąż funkcjonującym, choć w coraz mniejszym zakresie, od świata, który rodzice tworzą swoim dzieciom obecnie.

Może warto się nad tym zastanowić. Choć przez chwilę …

 

Takie moje zdanie

Aneta Woźniak

children-1515064_1920